Pamiętnik Josephine Dalterion

Pamiętnik Josephine Dalterion

Autor:Barbara Kruk

Hintervold, 17 listopada 3:216

Cześć Leliano,

Nazywam się Josephine Dalterion, ale ty możesz mi mówić Josie. Zawsze sobie wyobrażałam, że tak będzie się do mnie zwracać moja najlepsza przyjaciółka. Chyba możemy zostać przyjaciółkami, prawda? Trochę tak dziwnie mieć cię tylko dla siebie. Jak przy śniadaniu powiedziałam o tobie pani Annie, popatrzyła się na mnie jak na wariatkę. Mimo to strasznie się cieszę, że w końcu mam prawdziwą przyjaciółkę. Będziemy sobie o wszystkim mówić i razem jakoś przetrwamy w tym strasznym domu. Nie zrozum mnie źle, mama i tato na pewno mnie bardzo kochają, ale czasami mam wrażenie, że woleliby, żebym zniknęła. To pewnie przez te wszystkie choroby, na które wiecznie cierpię. Słyszałam kiedyś, jak pani Anna szeptała mleczarzowi, że urodziłam się z nieprawego łoża i to dlatego. Skoro szeptali, to chyba muszą mieć rację, nie uważasz? Jak rodzice szepczą, to zawsze mówią o czymś bardzo ważnym. Przykro mi, że źle się urodziłam.

Hintervold, 22 grudnia 3:218

Najsłodsza Leliano,

Twoja obecność w dniu moich urodzin jest nieoceniona. Te urodziny były najlepszymi w moim siedmioletnim życiu. Mama jak co roku dała mi mnóstwo sukienek i zabawek, ale nie pozwoliła nikogo zaprosić. Gdyby nie ty, znowu spędziłabym je całkiem sama. Oczywiście Harald przyszedł życzyć mi wszystkiego najlepszego i przyniósł ciasto od pani Anny. Przekupił ją kwiatami, żeby upiekła czekoladowe. Uwielbiam czekoladę, ale mama rzadko kiedy mi na nią pozwala. Dałabym ci kawałek, ale ty nigdy nie jesteś głodna. Za to Harald z przyjemnością pomógł mi je pokonać i opowiadał jeszcze o kwiatach, które ostatnio zamówił od elfów z daleka. Podobno będą bardzo ładne: białe, różowe i fioletowe. Nie mogę się doczekać, aż Harald je posadzi w ogrodzie. Jestem dzisiaj bardzo szczęśliwa, Leliano.

Hintervold, 12 czerwca 3:221

Droga Leliano,

Mama i tato znowu nie pozwalają mi bawić się z innymi dziewczynkami. Bardzo bym chciała zostać księżniczką jak Mary Jane przedwczoraj na przyjęciu, o którym rozmawiał Harald z panią Anną. Miała koronę i mogła zjeść tyle babeczek, ile tylko chciała. Harald wczoraj posadził nowe róże w ogrodzie. Wyglądają ślicznie, mają kolor niebieski jak niebo na tym starym obrazie, który wisi w salonie. Zastanawiam się, jak one pachną. Mam nadzieję, że lepiej niż placek, który pani Anna spaliła rano. Strasznie śmierdział. Mama dzisiaj powiedziała, że przyjedzie do mnie nauczyciel z odległej wyspy. Nazywa się ona Aspin. Mam się przykładnie zachowywać, żeby nie narobić jej wstydu. Na Aspin jest specjalna szkoła, w której przyrządzają mikstury. Ostatnio pokazywałam ci jedną, pamiętasz? Jak zdam egzamin, to dostanę legitymację i będę mogła robić tyle mikstur, ile tylko zechcę! Harald mówi, że jestem w tym bardzo dobra. Szkoda, że nie mogę pójść obejrzeć jego róż. Są takie piękne…

Hintervold, 21 sierpnia 3:223

Bardzo mi źle Leliano,

Skończyłam już swoją naukę u pana Fulmera z Aspińskiego Kongresu Alchemicznego. Pan Fulmer mówi, że mam ogromny talent do przyrządzania mikstur i widzi dla mnie świetlaną przyszłość. Nie wiem jednak, co z tego wyjdzie Leliano. Kiedy pan Fulmer powiedział mamie, że jestem już gotowa pojechać na Aspin w celu odbycia egzaminu, ta wpadła w furię. Ona nie chce, żebym opuszczała nasz dom, a co dopiero jechała do innego kraju na drugim końcu świata. Dzisiaj rano pan Fulmer wyjechał od nas, jako że mama powiedziała mu, że to koniec mojej edukacji alchemicznej. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam taka zawiedziona, Leliano... Mam ochotę na kogoś bardzo nakrzyczeć - trochę mi za to wstyd, bo młoda dama nie powinna się denerwować. Mama mówi, że to dla mojego dobra, ale zastanawiam się, czy tu raczej nie chodzi o jej dobro. Nie chcę o tym zbyt wiele myśleć. Może porobimy później razem mikstury - chociaż w ten sposób będę mogła być wielką alchemiczką.

Hintervold, 13 kwietnia 3:224

Kochana Leliano,

Dzisiaj był u mnie pan Marceau. Przyniósł kwiaty, ale oczywiście mama od razu zabrała je ode mnie, znasz ją, jest przewrażliwiona na punkcie moich chorób. Niezbyt jej się opłaca moja śmierć w obecnej chwili, bo pan Marceau chce mnie pojąć za żonę i oferował całkiem sporo koron za moją rękę. Żebyś widziała minę rodziców, cieszyli się bardziej niż Harald z sadzonek Szczawiu Królewskiego, które przysłali mu w zeszłym tygodniu. Harald ciągle uczy mnie o ziołach. Stwierdził, że jako porządna alchemiczka powinnam się na tym znać i chwała mu za to. Bez niego chyba bym się rzuciła z okna prosto w gerbery matki. Może pan Marceau będzie dla mnie nieco łagodniejszy niż ona.

Hintervold, 2 września 3:226

Najdroższa Leliano,

Dałabyś głowę, że jestem prawdziwym magiem? Wczoraj rozbiłam wazon patrząc na niego. Mama była oczywiście wściekła, bo to jeden z tych drogich, ale i tak wynajęła mi nauczyciela. Nazywa się Lambert Girault i mówi, że mam niesamowity potencjał. To chyba dobrze, prawda? Pan Girault będzie odwiedzał mnie dwa razy w tygodniu i uczył magii eteru oraz każdej innej, jakiej sobie zażyczę. Czyż to nie cudownie?! Jestem zachwycona Leliano. Tato wydawał się nawet dumny, kiedy dzisiaj z panem Girault uczyłam się telekinezy. Harald mówi, że teraz mogę kraść ciastka z kuchni, ale chyba wolę nie denerwować tym mamy. Z resztą Harald sam często przynosi mi ciastka, kiedy wieczorem przychodzi rozpalić kominek. Mama mówi, że Harald nie może być moim przyjacielem, ale ja się z nią nie zgadzam. To kochany człowiek. Czasami żartuje, że jest moim zaginionym dziadkiem, który ukrywa się, bo mama będzie chciała mu zabrać okular po babci. Nigdy nie wiem, kiedy Harald mówi na serio.

Hintervold, 6 listopada 3:227

Jest źle Leliano,

Ostatnio zaczęłam się gorzej czuć. Na rękach i nogach pojawiły mi się jakieś dziwne plamy. Nie bolą, ale z każdym dniem robi się ich więcej. Jak matka je zobaczyła, to nie powiedziała kompletnie nic i zamknęła mnie w pokoju. Nie mogę się widywać z Haraldem. Rano zbadał mnie lekarz, ale nikt nie powiedział mi, co się ze mną dzieje. W każdym razie zaręczynowe spotkanie z panem Marceau zostało odwołane. Nie widziałam się z matką od wyjścia lekarza, a zwykle sprawdza mnie kilka razy dziennie. Tylko ty mi zostałaś, Leliano. Cieszę się, że cię mam, przyjaciółko…

Srebrne Marchie, 12 stycznia 3:228

Leliano,

Chyba nie wiem, co mam robić. Zostawili mnie. Wybraliśmy się do Srebrnych Marchii. Matka wysadziła mnie z powozu na skraju miasta i powiedziała, że jestem ohydną kreaturą i mam nigdy nie wracać. Powiedziała, że takie wynaturzenia nie zasługują na rodzinę i miłość. Ojciec udawał, że nie patrzy. Potem odjechali, a ja nie mogłam przestać płakać. Chciałam ich gonić, ale nie miałam siły. Jest mi strasznie zimno. Może powinnam zamarznąć, Leliano? Może to lepsze niż ta czarna próżnia, która z każdą minutą coraz bardziej pożera mi serce. Siedzę teraz pod karczmą owinięta w stary koc. Inni ludzie też uważają mnie za ohydną, ale ktoś dał mi koc i trochę jedzenia. Być może postaram się przeżyć do jutra…

Dolina Głodu, 13 stycznia 3:228

Droga Leliano,

Spotkałam dzisiaj kogoś wyjątkowego. Ma na imię Gregory i należy do Zakonu Hazorytów. Uratował mnie Leliano. Bałam się dzisiaj strasznie, że naprawdę umrę, ale on mnie uratował. Zabrał mnie do swojego klasztoru w Srebrnych Marchiach. Poznałam jego przyjaciół: wszyscy są dla mnie bardzo mili. Będę teraz pracować z siostrą Astrą w jej pracowni alchemicznej. Także jest bardzo miła. Wiesz Leliano, stęskniłam się za przyrządzaniem mikstur. Zwłaszcza że teraz będę jeszcze mogła nimi pomagać innym. Gregory bardzo lubi pomagać, jest trochę jak Harald z tym że jemu nikt nie zabrania mówić, co myśli. Harald zawsze musiał chować się przed mamą ze swoimi historiami. Poza tym… myślisz, że mama wróci, Leliano? Gdzieś w środku czuję, że już jej nie zobaczymy. Tęsknię za nią Leliano. Gregory mówi, że mogła się przestraszyć mojej choroby. Pewnie ma rację i to nie jej wina. Być może ja sama kiedyś ją odwiedzę…

Dolina Głodu, 14 stycznia 3:228

Kochana Leliano,

Ktoś w końcu też cię widzi, nie uważasz, że to niesamowite?! Strasznie się ucieszyłam, kiedy mogłaś porozmawiać z Gregorym, to wspaniały człowiek. Tutaj u Hazorytów naprawdę mi się podoba. Dzisiaj pierwszy raz się modliłam. To wspaniałe uczucie i bardzo żałuję, że mama nie pokazała mi tego wcześniej. Wiesz Leliano, mam wrażenie, że Aglos naprawdę mnie słucha, zupełnie jak ty. Ta myśl jest bardzo pokrzepiająca. Siostra Natalie przygotowała mi modlitewnik, ale chyba postaram się nauczyć tych modlitw na pamięć, są bardzo ładne. Niedługo odbędzie się powitalne przyjęcie dla Gregory’ego. Trochę się denerwuję, bo będę grała na lutni, ale pamiętam jeszcze tę wesołą melodię, której nauczył mnie sir Patrick. Chciałabym, żeby Gregory był ze mnie zadowolony. Może siostra Natalie pomoże mi znaleźć jakieś nuty, wtedy Gregory na pewno się ucieszy.

Dolina Głodu, 15 stycznia 3:228

Droga Leliano,

Nawet nie wiedziałam, że Srebrne Marchie są takie interesujące. Siostra Natalie czytała mi dzisiaj o Dratagranach, pierwszych mieszkańcach Srebrnych Marchii. Podobno znali się na magii srebra, czymkolwiek ona jest. Chciałabym kiedyś się o tym dowiedzieć więcej. Trochę wygadałam się Natalie o moich zdolnościach magicznych, a ona powiedziała o tym Gregory’emu, ale nie był zły. Zabrał mnie do brata Erika, który będzie mnie teraz uczył. Być może naprawdę zostanę magiem, Leliano. Brat Erik opiekuje się Ognistym Kręgiem. Nie jestem pewna, do czego służy, ale wydaje się naprawdę niezwykły. Być może w przyszłości opowie mi więcej.

Dolina Głodu, 16 stycznia 3:228

Moja kochana Leliano,

Przyjęcie powitalne brata Gregory’ego było niesamowite. Bawiłam się przewybornie. Gregory przedstawił mi swojego przyjaciela Kostucha. Wydaje się miły, chociaż trochę niepokojący. Za to świetnie gra na dudach, ten instrument brzmi pięknie. Nie jest on jedyną osobą, którą poznałam, wiesz Leliano? U Hazorytów jest pewien chłopak, ma na imię Marc. Też jest tutaj od niedawna i chyba nie do końca się odnajduje, zupełnie jak ja. Tańczyliśmy razem na balu i szło mu całkiem nieźle. Jest uroczy Leliano. I chyba mnie trochę polubił. To właściwie mój pierwszy, prawdziwy kolega. Mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy. Dzisiaj znowu uczę się nowych rzeczy. Coraz bardziej mi się tutaj podoba. Myślę, że to może być mój dom, Leliano.

Fosa, 7 lutego 3:228

Słodka Leliano,

Rano przybyliśmy z Gregorym do Fosy. Trochę inaczej ją zapamiętałam, aczkolwiek nie jestem zawiedziona. Zjedliśmy obiad w towarzystwie samego Namiestnika Culwolda. Byłam strasznie zdenerwowana, ale chyba dobrze mi poszło. Myślę, że mama byłaby ze mnie zadowolona. Namiestnik jest rad, iż organizujemy zbiórkę dla biednych. Mnie także to bardzo cieszy. Chciałabym, żeby wszyscy ci biedni ludzi mogli poczuć się lepiej. Z Gregorym planujemy otworzyć kuchnię polową i przygotować miejsca do spania. Poza tym, Leliano, dzisiaj pierwszy raz spotkałam prawdziwych highlanderów. Są wspaniali, w ogóle nie podobni do rycerzy, ale mają w sobie to coś. Mają na imię Wulfrith i Henry, byli całkiem mili i opowiedzieli mi trochę o swoich wyprawach. To naprawdę interesujące! Wkrótce będę mogła z nimi znowu porozmawiać, ale póki co musze skupić się na zbiórce.

Fosa, 8 lutego 3:228

Droga Leliano,

Nie uwierzysz! Wulfrith i Henry zabiorą mnie na patrol! Ale może po kolei. Rano rozpoczęliśmy z Gregorym zbiórkę. Trochę brakowało nam środków, jednak na całe szczęście w Fosie żyją dobrzy ludzie, którzy nam pomogli. Poza zbiórką przygotowywałam mikstury dla chorych ze szpitala. Było przy tym dużo roboty, ale kocham alchemię, a poza tym cieszę się, że mogłam im pomóc. W pracowni poznałam Bucky’ego. To młody chłopak, który świetnie zna bagna wokół Fosy. Pomaga mi przy zbieraniu ziół i naprawdę przynosi tego ogrom. Jest nieoceniony. Jak wspominałam brakowało nam środków na zbiórkę, więc udałam się to rozgłosić. Jeden ze strażników pomagał mi się nie zgubić w Fosie. Ma na imię Carl i naprawdę miło się z nim rozmawiało. Bardzo dużo wie o Srebrnych Marchiach. Właściwie trochę mnie onieśmiela, ale to chyba dlatego że jest taki miły. No i całkiem ładnie się uśmiecha. Sama jadłodajnia udała się świetnie. Później opowiem ci, jak poszedł patrol. Będę wreszcie mogła przetestować to, czego nauczył mnie pan Smith.

Fosa, 8 lutego 3:228

Gregory miał rację, Leliano,

Byłam strasznie podekscytowana wyprawą z Wulfrithem i Henrym. Na początku było wspaniale. Rozmawialiśmy. Znalazłam po drodze trochę ziół. Później trafiliśmy na rannego Hazardczyka. Nie byli zadowoleni, ale pozwolili mi go uratować, a myśliwi z wioski dali mu schronienie. Ruszyliśmy dalej i na patrolu znaleźliśmy pobojowisko. Jedyny ocalały powiedział, że to Hazardczycy napadli na transport srebra i go ukradli. Odstawiliśmy go w bezpieczne miejsce i ruszyliśmy za nimi w pościg. Wiesz, Leliano, w końcu teraz jestem już prawie nawigatorką. Z początku wszystko szło świetnie, jednak po chwili okazało się, że bardzo się pomyliliśmy. Musieliśmy mierzyć z się Berserkerami z Huxfeld. Jakby tego było mało, z Hazardu przybyło wsparcie. Bałam się, Leliano, strasznie się bałam. Ty swoją drogą mogłaś sobie wtedy darować. Ale naprawdę myślałam, że umrzemy. Henry i Wulfrith naprawdę starali się mnie obronić, za co już zawsze będę im wdzięczna. W ostatniej chwili z Fosy przybył ratunek. Pamiętam tylko, że Carl niósł mnie na rękach i był zmartwiony. Ale przeżyliśmy.

Fosa, 21 lutego 3:230

Leliano,

Stało się. Wojna przybyła do Doliny Głodu. Dzisiaj przed Fosą stanęło dziesięć tysięcy Hazardczyków. Zabrałam Namiestnika do Fortu Reeves, gdzie Lord Melvin var Reeves zgodził się nam udzielić wsparcia. To naprawdę zastanawiający człowiek, pełen brawury i lojalny. Z jego pomocą udało nam się rozbić ludzi wysłanych z Hazardu. Nie przypominali oni w niczym wojowników, z którymi przyszło mi się wcześniej mierzyć, ale był to dopiero początek. Razem z Carlem przeprowadziłam zwiad przy pomocy technik nawigacji, a to, co znaleźliśmy, zwiastuje najgorsze. Hazard wszędzie wokół szykuje się do najazdu. Wygląda to naprawdę źle, ale nie możemy tracić nadziei. Srebrne Marchie będą walczyć. Ja będę walczyć. Pokochałam to miejsce i nie będę bezczynnie patrzeć, jak płonie.

Fosa, 29 lipca 3:231

Droga Leliano,

Poznałam dzisiaj ciekawych ludzi. Przybyli spoza Srebrnych Marchii, a prowadzi ich niecodzienna misja, która swoją drogą może okazać się niebezpieczna. Nie jestem jeszcze pewna, co o nich sądzić. Jeden z nich jest kapłanem – ma na imię Theobald. Wydaje się mądrym i dobrym człowiekiem, chociaż także zmęczonym. Jego towarzysze to Aryan i Sorokin. Aryan przybył z Kalladanu i jest naprawdę tajemniczy. Za to Sorokin jest najemnikiem. Na początku trochę się go obawiałam, ale zyskuje przy lekkim poznaniu. Poza nimi jest jeszcze jeden, który nie budzi we mnie zaufania. Ma na imię Barr. Mimo to mam wrażenie, że jest nieszczęśliwy. Rozmawiałam z Gregorym i być może z nimi wyruszę. On nie jest pewien, czy powinnam, ale to, co oni robią, wydaje się ważniejsze niż mój strach. Czuję, że podjęłam tę decyzję Leliano. Szukaliśmy dzisiaj śladów Marca Butlera, co bardzo ułatwił nam Rolf. O świcie ruszamy na bagna w poszukiwaniu ciała Marca razem z Buckym i highlanderem Tyrggvim.

Dolina Głodu, 30 lipca 3:231

Droga Leliano,

Póki co poszukiwania nie przyniosły żadnego skutku. Bagna Doliny Głodu są prawdziwie nieprzebytym labiryntem. Mimo to nie zamierzamy się poddać i szukamy dalej. Dzisiejszy dzień nie należał do najprzyjemniejszych, Leliano. Najpierw natrafiliśmy na zasadzkę Hazardczyków. Udało nam się wygrać, ale nie to złamało mi serce. Zrobił to Tyrggvi – człowiek we mgle. Kiedy torturował Hazardczyka, nie mogłam uwierzyć, że ktoś, kto nosi miano highlandera, kto robi tyle dobrego dla ludzi, zadaje niepotrzebne cierpienie z taką łatwością. Zasmuca mnie Tyrggvi. Jest w nim tyle gniewu i ten gniew stał się jego sensem. Innego już nie ma. Jego róg przypomina mi jak bardzo cierpienie potrafi ukryć w człowieku dobro. Moim obowiązkiem jest chronić przed tym innych. Żałuję, że nie mogłam uchronić Tyrggvi’ego. Hazardczycy to nie wszystko. Dalej na bagnach natrafiliśmy na Bractwo bez Sztandaru. Bucky chciał nas przeprowadzić, a ja mu zaufałam. Poszliśmy między nich, a tam usłyszałam znowu ten głos. Jego głos. Myślałam, że już po nas Leliano. Bałam się cokolwiek powiedzieć, żeby czasem on nie poznał mojego. Bałam się o tego chłopca, Aryana. Nie wiem do końca, czym są jego ostrza, ale za to wiedziałam, że dla Landry’ego wystarczą za wyrok. Leliano, nawet nie wiesz, jak mi ulżyło, kiedy został daleko w tyle. Przeraża mnie Landry Wallace. Przeraża mnie, że wierzy w zło, które czyni i że widzi w nim światło naszego Pana. Czasem niektóre cienie zbyt jasno lśnią.

Dolina Głodu, 30 lipca 3:231

Leliano,

Wyruszyliśmy w kierunku gór. Tam nareszcie udało nam się natrafić na ślad grobowca Marca Butlera. Ognik poprowadził nas na sam szczyt, a na plecach czuliśmy oddech zamieci. Jak mieszka się wystarczająco długo w Srebrnych Marchiach, to zamieć zaczyna oznaczać tylko jedno – śmierć. Przed nią udało nam się uciec, ale po drodze zaatakowały nas zębacze. Tutaj chyba zaczyna się najgorsze. Bucky stracił nogę. Kochany, dobry Bucky. Mogłam tylko patrzeć jak zębacz go rozrywa. Czuję się bezsilna. Po co mi wszystkie moje zdolności, skoro nie potrafię mu pomóc. Tak chciałabym mu pomóc, Leliano. Bucky jest póki co bezpieczny w szpitalu. Udało nam się odnaleźć Marca Butlera. Dosłownie, bo w grobowcu był jego duch. Zostawił wskazówki, które przekazał mu Ralph var Faqua. Ta misja coraz bardziej mnie intryguje. Zastanawiam się, co znajdziemy na jej końcu. Póki co moi towarzysze zniknęli, chyba muszą złożyć raport ze swoich postępów. Pozostaje mi tylko czekać.

Chimera, 30 lipca 3:231

Jak byłam mała, Harald zabrał mnie na jezioro. Wypłynęliśmy łódką na sam środek. Byłam strasznie podekscytowana. Nigdy wcześniej nie byłam poza murem, a tutaj wszystko zdawało się takie piękne. Obok nas przepływały malutkie rybki. Próbowałam je złapać, a Harald się cieszył, widząc jaką radość mi to sprawia. Jedna z rybek pływała trochę dalej. Była bardzo ładna, więc i tak spróbowałam jej dosięgnąć. I wypadłam z łódki. Pod wodą było bardzo cicho i spokojnie. Ale nie mogłam oddychać. Bałam się. Kiedy dzisiaj generał Varvossi mnie dotknął, to poczułam się jak wtedy pod wodą. Tyle że nie potrzebowałam tlenu, on nim był. Nie musiałam się bać. Była tylko cisza i spokój, i przyjemne ciepło, jakby jezioro chciało się mną zaopiekować. Jakby chciało, żebym została pod wodą, bo będzie mi tu lepiej. I było mi lepiej. Wydaje mi się, że generał Varvossi naprawdę mnie rozumie. On cierpi, a mimo to się o mnie zatroszczył. Chciałabym mu dać to samo, co on mi. Ludzie zakładają, że jest zły, ale mi się wcale taki nie wydawał. Był smutny. Ale w kajucie Barra ten smutek zamienił się w miłość. Dlaczego Harald wyciągnął mnie z jeziora? Pod wodą tak łatwo się oddycha. Pod wodą jest tak pięknie. Ciągle jeszcze czuję na policzku dotyk generała Varvossiego. On się mnie nie bał, naprawdę się nie bał. Myślałam, że już zawsze tak będzie, że ludzie muszą się mnie bać. On to zmienił, wszystko zmienił. On powiedział mi o Carlu. Skrzywdziłam Carla, Leliano. Nie zasługuję na niego. Generał Varvossi go ocali. Wierzę, że to zrobi. Dał mi lek, Leliano. Jest lepszy ode mnie, ja zawiodłam. Tak bardzo przepraszam.

Fosa, 31 lipca 3:231

Droga Leliano,

Nie za bardzo wiem, jak mam wyrazić to, co czuję. Fosa zawsze wydawała się taka odległa od wielkiego świata. Zupełnie jakby istniała gdzieś poza nim. Teraz jednak cały świat zdecydował się znaleźć Fosę. Jakby tego było mało, to postanowił zrobić jej krzywdę. Dlaczego ci ludzie musieli umrzeć? Czuję, że mogłam zrobić więcej. Powinnam była ich ocalić, a tylko patrzyłam, jak odbierają sobie życie. Czułam się bezsilna, Leliano. A potem wściekła. Wściekła na tych ludzi, którzy sprowadzili śmierć na mój dom. Tyle że tak naprawdę to moja wina – ja sprowadziłam ich. W jednym generał Varvossi ma rację, muszę się stać silniejsza dla tych, których kocham. Muszę ich chronić. Aglos mi świadkiem, że tak będzie. Nie będę więcej tylko patrzeć. Jestem to winna Fosie. Mojemu domowi.

Północny Obóz, 1 sierpnia 3:231

Kochana Leliano,

Sporo się dzieje ostatnio. Myślałam, że będziemy mogli odetchnąć i poukładać wszystkie sprawy, ale to chyba zbyt wiele, żeby o to prosić. Dołączył do nas obcy – jest elfem i nazywa się Almar. Wydaje się miły, ale nie do końca wiem, co o nim myśleć. Almar pochodzi z bardzo daleka, a podobno nawet tam dotarły wieści o naszej wyprawie. Boję się, że Fosa znowu znajdzie się w niebezpieczeństwie przez nasze działania. Być może generał Varvossi będzie mógł dobrze ocenić intencje Almara. Generał jest mądry i nie pozwoli się zwieść. Właściwie Almar to tylko jedno z wielu zmartwień, Leliano. Gdzieś tutaj jest Carl – kochany, biedny Carl. Muszę jak najszybciej zbadać jego krew i podać mu lekarstwo. I przeprosić go. To chyba wydaje się najtrudniejsze i najbardziej się tego boję. Bardzo nie chcę go stracić, bardziej niż bym mogła powiedzieć. Jeśli jednak taką cenę muszę zapłacić, by był zdrowy, to jestem gotowa.

~*~

Wydaje mi się, że już prawie rozgryzłam telepatyczną więź Kuli Eteru. Będę musiała przedyskutować to z bratem Erickiem. Tymczasem spróbuję nieco uniezależnić przepływ. Kula Eteru sama panuje nad swoją magią. No i muszę znaleźć kogoś, kto pomoże mi w testowaniu nowych zaklęć z magii życia. Nie chcę przemęczać ojca Theobalda. Że też nie mam do niej talentu… Być może Aryan zechce zrobić kilka doświadczeń z Kulą. Lubię Aryana. Szkoda, że tyle rzeczy sprawia mu ból.

~*~

Wieża Serca Zimy, 8 sierpnia 3:231

Dawno tu nie pisałam Leliano,

Tak jak dawno cię już z resztą nie widziałam. Zaczynam się trochę martwić, ale wiem, że czasem lubisz po prostu zniknąć na trochę i nic ci nie jest. Sporo się zmieniło przez ten tydzień. Dotarliśmy do Wieży Serca Zimy - to miejsce zamieszkane niegdyś przez przedstawicieli starożytnej rasy Eldëvir - Starożytnych Elfów. Zadziwia mnie ogrom wiedzy, jaką tam znajdujemy. Eldëvir wydają mi się naprawdę dobrymi i mądrymi istotami, pełnymi współczucia dla innych.

Poza wiedzą o elfach, na której skupia się Almar, szukam tutaj informacji o Dratagranach i ich niezwykłej magii - w końcu to właśnie do Wieży Serca Zimy zaprowadziły mnie ich kamienie. Prawdopodobnie po części to właśnie Dratagranie przyczynili się do zniszczenia tego miejsca. Mimo to znalazłam już kilka ciekawych tropów i zamierzam je dobrze przemyśleć w wolnej chwili. Co do Almara, to przez ten czas zdążyłam go nieco lepiej poznać - wydaje się naprawdę w porządku. Dużo nam pomógł przez ten tydzień. Myślę, że zasłużył na to, by mu zaufać.

Muszę jednak stwierdzić, że trudne badania Wieży to aktualnie moje najmniejsze zmartwienie. Poznałam nieco nowych faktów na temat generała Varvossiego. Byłam głupia, Leliano, że nie wierzyłam Gregory’emu, kiedy to wszystko o nim mówił. Powinnam była się już nauczyć do teraz, że Gregory rzadko się myli. Znowu zostałam oszukana przez kogoś, dla kogo starałam się być po prostu dość dobrą. Nie rozumiem tej nadziei, którą ciągle mam w sercu, kiedy o nim myślę, nie chcę jej! W każdym razie gorzej ma się Barr. Jego cały świat właśnie wywrócił się do góry nogami, kiedy się dowiedział, że jego “ojciec” go oszukał. Myślę, że mogłabym wybaczyć generałowi to, że nie był ze mną szczery, ale chyba nie potrafię tego, co zrobił Barrowi. Przysięgam na Aglosa, że zrobię wszystko, żeby pomóc mu stać się osobą, którą pragnie być.

Od kiedy wyjechaliśmy z Obozu Lorda ciągle nie mamy żadnych wieści od Aryana. Martwię się o niego. Umie walczyć i o siebie zadbać, o to jestem spokojna. Ale Oliver ma w sobie coś takiego, co potrafi wyciągnąć z Aryana jego najmroczniejsze oblicze. Boję się, bo Aryan wciąż nie wierzy w swoje dobro - boję się, że ta rozłąką wyrządzi mu ogromną krzywdę. Mam nadzieję, że nie zrobi czegoś, czego będzie bardzo żałował.

Chciałabym już wrócić do Srebrnych Marchii - tęsknię za domem, za Gregory’m, za chłopakami. No i za Carlem. Zastanawiam się, czy u nich wszystko dobrze. Od rozmowy z Barrem dręczy mnie jednak jeszcze jedna rzecz. Myślę o Hintervoldzie. O miejscu, z którego mnie wyrzucono, a do którego chyba chciałabym wrócić. Nie rozumiem tego, ale te wszystkie wspomnienia, które przywołała przy Barrze, bardzo mnie teraz bolą. Muszę nad tym wszystkim pomyśleć.

 

(...)

Nie wiem, co mam napisać. Nie wiem, co mam myśleć. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Proszę, wróć... Nie dam rady sama.

Wieża Serca Zimy, 8 sierpnia 3:231

Nie wiem, czy chcesz wrócić Leliano...

Nie wiem, czy jeszcze mnie kochasz, tak jak ja ciebie. Zawsze byłaś dla mnie najwspanialszą przyjaciółką. Nie chciałam cię skrzywdzić. Ciągle mam w głowie to, co mi powiedziałaś. Że podjęłam złą decyzję. Myślisz, że naprawdę taka była? Że to wszystko bez sensu. Teraz mi się takim nie wydaje. Ale z drugiej strony ten wybór wiele mi zabrał - przyniósł wiele cierpienia i zamknął wiele ścieżek. Nie wiem choćby co zrobić z Carlem - kochanym, biednym Carlem. Gdzieś w głębi serca chciałabym go poprosić o to, żeby zmierzył się z tym wszystkim razem ze mną. Chciałabym... chciałabym być dla niego wyjątkowa. Z drugiej strony strasznie się boję. Boję się, że go tym skrzywdzę - po raz drugi. Boję się, że sprowadzę na niego katastrofę. A najbardziej boję się chyba, że Carl złamie mi serce. Nie umiem tego wyjaśnić, ale napawa mnie to irracjonalnym strachem. Chciałabym porozmawiać z Almarem, jak mówił Deimos, ale nie wiem, czy nawet to mnie uspokoi. Proszę, powiedz mi, co mam robić.

Chimera, 16 sierpnia 3:231

Zastanawiam się, czy to przeczytasz, czy piszę już tylko sama do siebie Leliano...

Od czasu Wieży minął tydzień. Ciągle nie widziałam po tobie śladu. Zostałaś tam, czy jakimś cudem uciekłaś? Czy to była twoja krew? Dlaczego za mną poszłaś, Leliano? Obydwie wiemy, że nie radzisz sobie sama w takich miejscach. Jeśli tam zginęłaś, to nigdy sobie nie wybaczę. Moja lista grzechów zdaje się nie mieć końca. Kto wie, może Aglos przewidział, że zawiodę tylu ludzi i za to ukarał mnie trądem. Nie mogę przestać o was myśleć, Leliano. O tobie, o Deimosie, o Barrze, a teraz jeszcze o Nikolausie. Wszyscy zginęli, bo popełniliśmy błąd. Powinnam wiedzieć lepiej, powinnam być mądrzejsza. Silniejsza. Po co mi moja magia, skoro nie mogę z jej pomocą uratować tych, których kocham? Staram się skupić na misji, ale to nie do końca pomaga. Kiedy zamykam oczy, oni tam są. Barr wykrwawia się po raz kolejny na podłodze Wieży. Deimos wisi na sznurze przywiązanym do masztu Chimery. Myślisz, że mnie nienawidzą, Leliano? Czy ty mnie nienawidzisz?

Nie wiem, co mam robić. Generał Varvossi cierpi - myślałam, że będzie zły, kiedy przyjdę, ale on po prostu był smutny. Był zawiedziony sobą Leliano - a nie powinien. Powinien być zawiedziony mną! Wszyscy są dla mnie dobrzy, kochają mnie. Tylko że ja nie umiem pokochać siebie, Leliano. Nie po tym wszystkim...

Wzgórze Tarcz, 18 sierpnia 3:231

Tęsknię za tobą...

Chciałabym wiedzieć, co myśleć o sobie, o wszystkim co się stało. Wiesz, nie chciałam zabijać Enigmy, Leliano. Nie chciałam patrzeć jak Barr umiera. Nigdy nie chciałam powodować wokół siebie tyle bólu i cierpienia. Jednak muszę. Dla Wulfritha. Dla Henry'ego. Dla Aryana. Dla Almara. Dla ojca Theobalda. Dla Sorokina. Oni wszyscy stali się moją rodziną, a muszę chronić rodzinę za wszelką cenę. Boli mnie, że aby to zrobić, musiałam zniszczyć rodzinę Generała. Prawdopodobnie już nigdy się nie dowiem, czy postąpiłam słusznie. Ale musiałam wybrać. Wybrałam tych, których kocham.

Ty też jesteś jedną z tych osób, Leliano. Jesteś jedyną osobą, która może mnie kochać. Jedyną osobą, którą może mnie po prostu przytulić i być ze mną. Błagam Cię, wróć do mnie, Leliano. Nie wierzę, że umarłaś. Zawsze byłaś ze mną, nawet jeśli znikałaś na jakiś czas. Potrzebuję Cię, Leliano - nawet nie wiesz jak bardzo. Tylko Ciebie mam.

Rozmowa z Carlem uświadomiła mi pewną rzecz - przez moją chorobę i przez decyzję, którą podjęłam, nigdy nie będę normalnie żyć. Zawsze będę uciekać i zawsze będę sama. Wiem, że Henry chciał dobrze, sprowadzając go tutaj, ale obecność Carla na Wzgórzu Tarcz złamała mnie jeszcze bardziej. Staram się być dla niego silna - w końcu przyjechał tu dla mnie. Nie chcę, żeby widział, jak cierpię. A jednak, każde spojrzenie na niego sprawia mi jednocześnie niezmierną radość i ogromny ból. Boję się, czy przeżyje. Co z nim będzie, kiedy wróci. Czy w ogóle będzie mógł wrócić do domu. Nie poprosiłam go o pomoc, bo nie chciałam na niego nakładać tego ciężaru, skoro nie był gotowy na całą resztę.

Strasznie mnie boli, że nie umiem po prostu przestać go kochać. Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę do Srebrnych Marchii, a tym bardziej czy w ogóle istnieje szansa na wyleczenie trądu. Mimo to muszę ciągle o nim myśleć - o Carlu, który nie może mnie kochać. Nie winię go. Nie chcę go winić. Po prostu uświadomiłam sobie kilka rzeczy. Moje życie nigdy nie będzie hintervoldzką balladą. Nie będzie nawet normalne. Wiesz, Leliano, czuję, że chyba jednak zamarzłam wtedy pod Fosą - po prostu do dzisiaj nie zdawałam sobie z tego sprawy. Jestem skazana na życie wśród ludzi, którzy nawet nie mogą mnie dotknąć. Nie wiem, czy to serce można tak łatwo odmrozić.

Morberg, 8 listopada 3:232

Kochana Leliano,

Minęło już trochę czasu od naszej walki na Wzgórzu Tarcz. Nawet nie wiesz, jaką poczułam ulgę, kiedy znowu cię wtedy zobaczyłam. To było tak, jakbym zbudziła się z przytłaczającego snu. I chyba trochę tak było, prawda? Nie wiem, co by się ze mną stało, gdybyś nie wróciła. Nie wiem i nie chcę tego wiedzieć, bo samo myślenie o tym jest przerażające. Jednak wróciłaś i to się liczy.

Niedawno dotarliśmy do Morbergu i już zdążyłam zauważyć, że nie będzie tu zbyt przyjemnie. Nie sądziłam, że nienawiść Morbergczyków do Srebrnych Marchii jest aż tak mocna. Tego samego dnia, którego przybyliśmy, ktoś zabił kobietę - badamy teraz jej śmierć, aby znaleźć jakiekolwiek poszlaki dotyczące naszego kolejnego kroku. Staramy się też nieco rozejrzeć w okolicy.

W karczmie Leśny Kociołek, do której przybyliśmy, tak jak powiedział Endrogan spotkaliśmy Verisana. To dosyć specyficzny elf - wydaje się miły, ale nie do końca wiem, co o nim myśleć. Verisan nie przybył sam - jest z nim drugi elf, Glazz. Wydaje mi się, że Verisan jest dla niego kimś takim, kim był dla mnie Gregory. Brakuje mi go, wiesz? Tęsknię za nim, ale wiem, że jest teraz w miejscu, w którym nie musi mierzyć się z trądem, zmęczeniem ani starością. Wiem, że tam jest. Wychodzi na to, że teraz zostałyśmy już tylko we dwie. Moi przyjaciele naprawdę dodają mi siły i cieszę się, że są razem ze mną, jednak mam nadzieję, że teraz będziesz wpadać częściej. Tęsknię za naszymi rozmowami.

Niedługo znowu napiszę i dam Ci znać, jak nam idzie. Jakby co, to wiesz, gdzie mnie szukać.

Morberg, 15 listopada 3:232

Boję się Leliano,

Powoli przestaję już panować nad tym, co czuję. Mam dość oglądania go nocą, kiedy śpię. Męczy mnie to, że nie mogę zapomnieć. Męczy mnie to, co czuję. Spójrzmy prawdzie w oczy - nienawidzę Varvossiego, Astarotha, czy jakiekolwiek inne imię nosi. I boli mnie to, Leliano. Nigdy nie chciałam nikogo nienawidzić. Zawsze chciałam widzieć wokół dobro. Jednak ostatnio wszędzie wokół jest coraz więcej ciemności.

Motam się, Leliano. Teraz nawet nie wiem, dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam. Boję się, że znowu to zrobię. Lynn jest kochana i bardzo mi pomaga jej obecność, ale nie poradzi sobie z tym za mnie. To, co się dzieje we mnie, nie może krzywdzić innych. Tylko tobie mogę to ofiarować.

Poza tym martwię się o Almara. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wiele bólu w sobie dusi. Może chociaż jemu mogłabym pomóc - jeśli będzie chciał o tym rozmawiać. Ta cała sytuacja z Magią Serca Zimy potoczyła się zupełnie inaczej, niż zakładaliśmy. Nie wiem, co mam o tym myśleć - być może w Vendormie znajdziemy odpowiedzi na pytania, które nas dręczą. Mam nadzieję.

Hazardzki Statek, 20 listopada 3:232

Chyba się udało...

Chociaż niczego nie jestem pewna po tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. W każdym razie Tharven nie żyje, a my wiemy, co mamy dalej robić - tyle że nic nie wydaje się dzięki temu łatwiejsze. Przeciwnie, nasza droga stała się o wiele bardziej kręta i wyboista, niż wydawało się nam kilka dni temu.

Staram się to sobie wszystko poukładać w głowie, staram się być silna dla Lynn - ona chyba teraz potrzebuje, żeby ktoś pobył silny za nią. Wydaje mi się, że Verisan zaczął się trochę gubić i przerasta go to wszystko. Aryan jest milczący jak nigdy i nie wiem co z tym zrobić. Muszę wziąć to na swoje barki i poprowadzić to dalej - mimo wszystko chcę wierzyć, że jesteśmy w stanie tego dokonać.

Następne dni będą bardzo pracowite, nie mówiąc już o następnych tygodniach... a może i miesiącach. Kto wie, ile to wszystko potrwa i kiedy wrócimy do domu - i czy wrócimy w ogóle. Wiesz Leliano, wcześniej bardzo mnie to martwiło, ale im dalej jestem od Srebrnych Marchii, tym mniej przerażająca wydaje się perspektywa braku powrotu. Być może po prostu Aglos ma dla mnie przygotowane inne przeznaczenie. Mam w głowie wiele wątpliwości, które chce mu przedstawić, ale nie oczekuję, że cokolwiek wyjaśni. Nie jestem zrezygnowana - po prostu chyba tego nie potrzebuję. Pierwszego wieczora perspektywa, którą przedstawił Magister var Faqua wydawała się nieogarnięta, ale kiedy więcej nad tym myślę, to nic się nie zmieniło, Leliano. Aglos dalej jest taki sam.

W obecnej sytuacji nie pomaga fakt, że ON budzi w mojej głowie taki mętlik. Nie powinnam się tym tak przejmować Leliano, prawda? W końcu nawet nie jest miły, a wręcz przeciwnie - tajemniczy i przerażający. Ale nie mogę się po prostu pozbyć tego uczucia, kiedy jest w tym samym pokoju... Ja chyba wariuję Leliano. Dobrze, że mogę o tym powiedzieć tobie, bo Lynn chyba nie miałabym odwagi. To naprawdę dziwne, nie uważasz?

Wpadnij niedługo do mojej kajuty - pokażę Ci, nad czym ostatnio pracuję. Myślę, że Ci się spodoba.

Vendorm, 23 listopada 3:232

Droga Leliano,

Paradoksalnie Vendorm całkiem mi się podoba, chociaż mam wrażenie, że ten stan rzeczy może się szybko zmienić. Miasto jest jednocześnie zapierające dech w piersiach i ohydne. Gdybym miała opisać je w kilku słowach, to powiedziałabym, że to miasto ludzi, którzy zdecydowali się być ślepymi. Mało kto widzi tutaj coś poza małym kręgiem rzeczy, które dotyczą go bezpośrednio - bieda i nieszczęście wylewają się na ulice i nikt nawet nie próbuje udawać, że jest inaczej. Po prostu odwracają wzrok.

Chciałabym pomóc im wszystkim Leliano, ale to ogromne, złowieszcze miasto zdaje się mi mówić prosto w oczy, że nie dam rady, że muszę sama stać się jedną ze ślepców, żeby coś tutaj ugrać. Nie zamierzam jednak dać mu tak łatwo wygrać - być może nie uratuję każdego, ale każde życie jest ważne i się liczy.

Możliwość pomagania ludziom u Magów Wody działa bardzo pokrzepiająco - to prawie tak, jakbym znowu mogła być Hazorytką. Na tym jednak nie poprzestanę - mam plan, na razie co prawda zalążek planu. Skoro mamy tutaj spędzić niewiadomo ile czasu, to wykorzystam swoje zdolności i chwycę swoją szansę. Wiem, że mogę to zrobić, tak jak wiem, że mogę nie oślepnąć w tym mieście.

Ja tu jednak o Vendormie, a ciebie pewnie interesują inne tematy, prawda? Zaczynam się coraz bardziej denerwować swoją Pracą Magisterską. Jest już gotowa od kilku dni, ale jakoś nie mam odwagi zanieść jej Lynn. Wiesz, wydaje mi się, że możesz się co do niej mylić, chociaż nie czuję się zbyt dobrze z tym, co zrobili dzisiaj z Verisanem. Ale przecież Lynn nie będzie jak matka i nie zacznie ustawiać mojego życia za mnie, prawda? Chyba za bardzo się tym przejmuję, a w gruncie rzeczy nie dała mi powodu. Te Twoje obawy przechodzą na mnie bardziej, niż bym chciała.

Swoją drogą ciągle myślę o mojej ostatniej rozmowie z Endroganem. Żałuję, że nie miałam odwagi zapytać go o więcej szczegółów. Jestem ciekawa, jaka historia kryje się za tym opętaniem. Spytałabym się go, naprawdę bym to zrobiła, ale nic nie poradzę, że wydaje się taki onieśmielający - zwłaszcza kiedy patrzy w ten dziwny sposób, którego znaczenia nie jestem w stanie rozgryźć. Myślisz, że uważa mnie za głupiutką, Leliano? A może myśli, że... nie... to raczej nie możliwe. Łapię się na tym, że myślę, czy wszystko u niego dobrze. Pewnie nie ma szans, żeby już dotarł do celu. W każdym razie muszę dobrze wykorzystać czas, kiedy go nie ma. Chcę stać się naprawdę dobra do czasu, aż wróci. Wiesz Leliano, w Endroganie jest coś takiego, co sprawia, że chcę, żeby był ze mnie zadowolony. I to coś jest całkiem przyjemne.

Odezwę się za kilka dni i dam ci znać, jak się sprawy mają. A jak już dostanę pobyt tymczasowy, to znajdziemy w Vendormie jakiś ładny ogród - taki jak w domu. Zanim pójdę tam z Aryanem, chcę tam zabrać ciebie, przyjaciółko.

Vendorm, 25 listopada 3:232

Moja kochana Leliano,

Wszystko dzieje się strasznie szybko, prawda? Nigdy bym nie pomyślała, że moja mała wycieczka na rynek skończy się w taki sposób. Nie wiem jak ty, ale mam dobre przeczucia w stosunku do... no sama wiesz z resztą... Zastanawiają mnie tylko słowa pana Bernwarda. Wiesz, zawsze myślałam, że znam całkiem dużo receptur, a wychodzi, że mogłam być w niemałym błędzie. Muszę rozgryźć, co miał na myśli, bo nie da mi to spokoju. Z resztą nie wiem, ile jeszcze będę musiała zaczekać, więc i tak muszę przygotować trochę prostych mikstur na sprzedaż. Mam tylko nadzieję, że jakoś uda mi się tu znaleźć zioła - jak to dobrze, że miałam szczęście poznać Liandricha.

Swoją drogą Leliano, co myślisz o Verisanie? Powiem ci szczerze, że sama już trochę się w nim gubię. Wydaje mi się, że bardzo cierpi, ale z całej siły stara się to przed nami ukryć. Być może uda mi się dotrzeć do źródła problemu na naszych sesjach onejromantycznych. Powiem ci, że układanie tych dobrych wspomnień w jego głowie było całkiem przyjemne. Prawie czułam bijące od nich rozkoszne ciepło. Mam nadzieję, że Verisan też to czuł w swoich snach - wydawał się naprawdę schorowany, kiedy go usypiałam.

Martwię się o niego, ale mimo wszystko ciągle czuję to paskudne gniecenie w środku, kiedy przypominam sobie, jak dziecinna jestem w jego oczach. Naprawdę nie zasłużyłam już sobie na to, żeby traktować mnie poważnie, Leliano? Umiem o siebie zadbać i nie potrzebuję, żeby on patrzył na mnie z wyższością. Strasznie nie daje mi to spokoju, zwłaszcza że jakaś część mnie boi się, że on ma rację. Może tak jest, może ciągle nie jestem wystarczająco silna. Ale zmienię to, muszę to zmienić...

Swoją drogą też zauważyłaś, że Aryan jest ostatnio jakiś inny? Stał się dużo bardziej rozmowny i wychodzi z inicjatywą. W sumie podoba mi się ta zmiana. Trochę mnie zaskoczył, kiedy zaproponował, że mnie przeniesie nad tamtym błotem. Chyba nie brał mnie na ręce od czasu Srebrnych Marchii... ech, o tamtym to bym chciała w sumie zapomnieć.

Vendorm, 28 listopada 3:232

Najdroższa Leliano,

Pamiętam tamten tydzień po tym, jak wróciliśmy z Wieży Serca Zimy. Wtedy, kiedy myślałam, że tam zginęłaś. Jedyne, co potrafiłam wtedy czuć, to ogarniającą mnie pustkę. Pustkę, w której tonęłam jak w zimnym bagnie. Zastanawiałam się wtedy, czy w ogóle warto próbować dalej - jedynym, co kazało mi iść dalej, byli moi przyjaciele. Wiedziałam, że nie chciałabyś, abym ich wtedy porzuciła. Dzisiaj przez chwilę czułam się podobnie, Leliano. Przez moment poczułam, jak moje serce zamarza trawione zimnym przerażeniem. Kiedy leżał przede mną martwy, kiedy zdałam sobie sprawę, że to na serio... Byłam przerażona. A potem cholernie wdzięczna, że jednak wrócił. Kiedy teraz o tym myślę, to dociera do mnie, jak bardzo bym cierpiała, gdyby Aryan naprawdę umarł. To było takie okropne, Leliano. Takie przytłaczające...

Czy mi naprawdę aż tak na nim zależy? Gubię się w tym Leliano. Wiesz, zawsze bardzo lubiłam Aryana. Być może nawet bardziej niż pozwalałam samej sobie przyznać. W końcu nie codziennie poznaje się kogoś takiego jak on. Ma takie wspaniałe, dobre serce i każdego dnia tak bardzo się stara, nawet jeśli czasem nie do końca mu wychodzi. Cokolwiek czuję, nie mogę mu powiedzieć. W końcu jest już przyobiecany innej. Nie chcę go stawiać przed takim wyborem... i chyba nie chcę wiedzieć, co wybierze. Czasami lepiej nie wiedzieć, co by było gdyby, prawda? Musisz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz, a zwłaszcza Aryanowi. Przysięgnij na pamięć Gregory'ego, Leliano!

W każdym razie to kolejny powód, żebym stała się silniejszą. Jest tyle sposobów, w który można skrzywdzić tych, których kocham. Muszę znaleźć na nie rozwiązanie. Nie będę bezsilna. Nigdy więcej.

Droga do Drabove, 17 grudnia 3:232

Moja ukochana Leliano,

Bez Ciebie bym się chyba załamała. W Vendormie działo się tyle, że nie miałam kiedy do Ciebie pisać, ale wiem, że Ty każdego dnia byłaś przy mnie. Tak jak jesteś teraz, kiedy światło wokół mnie zaczyna pękać i się rozpadać. Jestem tak bardzo przerażona, Leliano. Staram się uśmiechać i pocieszać innych, ale tak bardzo się boję, że mama się nie zbudzi. Lynn z dnia na dzień staje się coraz mniejsza i delikatniejsza. Znowu czuję się jak na Wzgórzu Tarcz, kiedy umierał tata, tylko tym razem ta chwila trwa w nieskończoność i zabija mnie od środka. Nie wiem, jak długo to jeszcze zniosę Leliano. Najbardziej męczy mnie fakt, że jestem z tym całkiem sama. Wulfrith i Henry są kochani, jednak nie o wszystkim zawsze umiem z nimi rozmawiać. Verisan się stara, ale jak zwykle jest odległy. Myślałam, że Aryan mógłby mnie zrozumieć - w końcu sam stracił tak wiele ukochanych osób. Ale Aryan już dawno nie jest dla mnie tą samą osobą. Nawet nie zauważyłam kiedy odsunął się od mojego życia, pozostawiając zimną i bolesną pustkę po sobie.

Josephine Dalterion pewnie by się załamała. Płakałaby w samotności, jak robiła to wiele razy w Hintervoldzie. Ale Josephine Dalterion została w Vendormie - głęboko pod wodą. Wiesz, dopiero teraz uświadamiam sobie, że naprawdę nie jestem już i nie mogę być nią. Pewnymi ścieżkami da się podążać tylko na konkretne sposoby. Na pewnych szlakach nie ma miejsca na niewinność i delikatne serce. Nie zrozum mnie źle - lubiłam tę słodką dziewczynkę, choć nigdy nie umiałam się sobie do tego przyznać. Wszystko wydaje się droższe, kiedy się to traci...

Ktoś musi teraz wziąć odpowiedzialność za to wszystko. Ktoś musi stać w miejscu, w którym Lynn teraz stać nie może. Wiem, że to muszę być ja. Wierzę, że umiem poprowadzić nas w stronę, której ona by chciała. Dopóki się nie zbudzi, będę chronić ją, kamień i wszystkich moich przyjaciół. Zrobię to, co będzie konieczne i przyjmę to, gdzie mnie to zaprowadzi. Nie wiem, czy będę z niej zadowolona, ale czasami ścieżka do światła prowadzi przez mrok - a najważniejsze chyba wiedzieć, dokąd się idzie, czyż nie?

Droga do Drabove, 21 grudnia 3:232

Moja ukochana,

Moje myśli wciąż są szalone i splątane po naszym ostatnim wieczorze. Nie mogę przestać o tym myśleć. Z nikim jeszcze nie czułam się tak jak z Tobą i jestem szczęśliwa, jednak jednocześnie niesamowicie się waham. Boję się, czy to na pewno było z mojej strony szczere. Nie zrozum mnie źle - kocham Cię ponad życie i zrobiłabym dla Ciebie wszystko, ale nigdy się nie spodziewałam, że może to być taka miłość. A może najzwyczajniej w świecie tak mnie nauczono i teraz sama stawiam sobie na drodze przeszkody.

Najgorsze jest to, że z rana przyszło poczucie winy. Czuję się, jakbym zdradziła Aryana, chociaż przecież nic mu nie obiecywałam. Nic nie obiecywałam, prawda? Chociaż moje serce czuje inaczej. Gubię się, Leliano. Jestem szczęśliwa, a jednocześnie źle mi z tym szczęściem. Dlaczego nie mogę po prostu się tym cieszyć… Chociaż ten jeden raz. Chciałabym się raz jeszcze do Ciebie przytulić. Wiem, że Ty mnie rozumiesz. Nikt nie rozumie mnie tak jak Ty, najdroższa.

Droga do Drabove, 23 grudnia 3:232

Przekochana Leliano,

Wydaje mi się, że zbyt bardzo się przejmuję. W końcu jesteśmy szczęśliwe, czyż nie? Dzisiaj nie zbudziłam się już z tym samym poczuciem winy co wczoraj, chociaż myśl o Aryanie dalej siedzi mi gdzieś z tyłu głowy - to dziwne, ale dzisiaj wydaje się jakby nieco odległa, jakby minęło wiele miesięcy, a nie jedna noc. Być może to kwestia tego, że mama w końcu się zbudziła - od kiedy wstała, wszystko wydaje się lepsze.

To zabawne, ale nie mogę już się doczekać, kiedy znowu Cię zobaczę. Wcześniej moją głowę zaprzątało tyle różnych rzeczy, a teraz co jakiś czas łapię się na tym, że myślę o tym, aby znowu być obok Ciebie - każdego ranka nie mogę się doczekać kolejnego wieczoru. To pocieszające wiedzieć, że nieważne jak trudny będzie dzień, to na jego końcu zawsze czekasz Ty. Jestem pewna, że wspólnie poradzimy sobie ze wszystkim - dzięki Tobie znowu wierzę w to, że mam przyszłość.

Middënhutën, 3 stycznia 3:233

Najdroższa Leliano,

Chyba się zdecyduję. Oczywiście nie powiem nikomu innemu, dopóki nie porozmawiamy, ale czuję, że współpraca z panem Gofrekiem będzie właściwą decyzją. Martwię się o misję, a jeszcze bardziej o Ciebie i o mamę, ale czuję, że muszę spróbować. Nie mam pojęcia, gdzie mnie to zaprowadzi, ale mama ma rację - będę żałować do końca życia, jeśli się nie zdecyduję. Może to najwyższa pora, żeby ten jeden raz pomyśleć o sobie, a nie o wszystkich wokół. Być może to samolubne, wręcz głupie, ale tu chodzi o moje życie, Leliano. Nie chcę się już zawsze bać...

Spędźmy dzisiaj razem trochę czasu. Od kiedy mama odeszła, a Wulfrith i Henry są w Reissbergu i tak za bardzo nie mam z kim pogadać. Nie rozumiem już o co chodzi ani Verisanowi, ani Aryanowi - temu drugiemu w szczególności. Może chociaż z Barkką dam radę się jakoś dogadać - nie pamiętam już, kiedy ostatnio ktoś tak bardzo mi pomógł jak on... no poza mamą oczywiście. Mam dług wdzięczności wobec Barkki, bo dzięki niemu tata może naprawdę zaznać spokoju - zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby go spłacić i pomóc mu znaleźć jego sprawiedliwość. Poza tym, im dłużej podróżuję z Barkką, tym więcej złożoności w nim dostrzegam - ma o wiele łagodniejsze serce, niż pokazuje i, pomimo okazjonalnego puszenia się, jest bardzo przyzwoity jak na szlachcica. Chociaż z tego co słyszałam już parę razy od ludzi, hintervoldzka szlachta to wyjątkowo trudny przypadek - może niegłupio byłoby podpytać Barkkę o to i owo, żeby zorientować się, jak bardzo naprawdę różnią się te dwa światy.

Zastanawiam się, czy zapytać kogoś jeszcze o terapię trądu, ale nie jestem pewna, czy jest po co. Verisan pewnie powie, że to głupie, a Aryan jak zwykle będzie próbował powiedzieć coś miłego, nie widząc totalnie, że to w niczym nie pomaga. Co do Barkki, to nie jestem pewna, czy czuję się wystarczająco swobodnie, żeby zawracać mu głowę takimi sprawami - chociaż z drugiej strony w innych tematach wydaje się bardzo rozsądny. Na pewno będę musiała porozmawiać z Alcredem - w końcu, w pewnym sensie, jestem jego inwestycją i dobrze by było, żeby wiedział wcześniej, że inwestycja może nie wypalić. Aczkolwiek ta rozmowa wydaje mi się najprostsza - nie wydaje mi się, żeby Alcred próbował mnie powstrzymać i myślę, że na moim miejscu zrobiłby to samo.

Na dokładkę od rozmowy z mamą dużo myślę, co począć z Aryanem. Nie wiem już, jak mam z nim rozmawiać i strasznie mnie to stresuje - czuję, że muszę coś wymyślić, bo inaczej wszystko szlag trafi. Chcę pomóc Aryanowi, ale boję się, że mama ma rację i że po prostu nie jestem w stanie. Do tego dręczy mnie to, co powiedziała - że nie pozwoli, aby Aryan pociągnął mnie ze sobą na dno. Nigdy tak na to nie patrzyłam, ale myślisz, że to możliwe, że ona ma rację? Myślę, że spróbuję się jeszcze trochę zdystansować i przemyśleć sobie to wszystko na spokojnie. Być może tak będzie lepiej nie tylko dla mnie, ale też dla niego. Najwyższa pora przestać myśleć o tym, co by mogło być, i skupić się na Tobie i mnie - żebyśmy obydwie mogły być szczęśliwe.

Middënhutën, 6 stycznia 3:233

Moja słodka lilio,

Choć wiem, że nigdy już nie przeczytasz tych słów, to chciałabym, aby pozostały tutaj jako wspomnienie mojej miłości do Ciebie. Nigdy Cię nie zapomnę, a pamięć tego, co dla mnie zrobiłaś, na zawsze pozostanie w moim sercu. Nie wiem, ile z tego, co nas łączyło, było moim słodkim marzeniem, a ile prawdą, ale niezależnie od tego rozświetliłaś najmroczniejsze chwile mojego życia. Byłaś moją latarnią w momentach, gdy tonęłam w mroku. Świat bez Ciebie już nigdy nie będzie taki sam, ale ze względu na to, że właśnie tego byś chciała, nauczę się w nim żyć od nowa. Wciąż są ludzie, którzy mnie potrzebują, i których ja potrzebuję. Wciąż są ścieżki, którymi muszę podążyć i sprawy, które muszę zakończyć. Zamierzam stać na straży wszystkiego, w co kiedykolwiek wierzyłyśmy i pozostanę temu wierna. Byłaś jedyną, dla której byłam gotowa porzucić swoją ścieżkę - teraz nic już mnie z niej nie sprowadzi. W tym ostatnim liście chciałabym Cię prosić o jedną już tylko przysługę - proszę, zabierz małą Josie do do słonecznego sadu i już zawsze bądźcie tam szczęśliwe, spędzając wieczność w najpiękniejszym zamku jaki powstał w dziejach świata. Ja natomiast zostanę tutaj i zadbam o to, żebyś była ze mnie dumna.

Zawsze będę Cię kochać,

Twoja Josie

Powiązane postacie