Pamiętnik Josephine Hailey
biblioteka uniwersum

biblioteka uniwersum

Poniższy tekst stanowi część Uniwersum Angvalion, a jego autorem jest postać fikcyjna, której opinie są subiektywne.

Pamiętnik Josephine Hailey

Tytuł

Pamiętnik Josephine Hailey

Autor

Josephine Hailey

Silmaaroon, 5 Marzel 4:5 rok

Kochany Braciszku,

Wiele się wydarzyło od czasu, kiedy ostatnio Cię widziałam. Przepraszam, że musiałeś przez to wszystko przechodzić sam. Chciałabym móc cofnąć czas i przynajmniej przy Tobie być, nawet jeśli nie umiałabym tego wszystkiego zmienić. Niestety potrafię jedynie patrzeć na to, co było, co nie wydaje się szczególnie pocieszające. Wiem jednak, że spotkamy się ponownie. Nie wiem, ile czasu minie i co się jeszcze wydarzy, ale znowu Cię zobaczę. Będę o tym myśleć, kiedy wszystko wokół stanie się znowu za trudne. Do tej pory musisz jednak na mnie cierpliwie poczekać. Mam nadzieję, że Kraina Urodzaju przypadła Ci do gustu - zasłużyłeś tam na honorowe miejsce.

Trudno uwierzyć, że minęły aż 4 lata. Świat strasznie się zmienił - czuję się trochę tak jak wtedy, kiedy pierwszy raz pojawiłam się w Srebrnych Marchiach. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi wtedy pomogłeś. Gregory nauczył mnie żyć, ale to Ty mi pokazałeś, jak nadać temu życiu sens. Pokazałeś mi, że walka ma znaczenie tylko wtedy, jeśli wiemy, za co walczymy. Problem w tym, że ja ostatnio już chyba nie wiem. Nie wiem, czemu stawiamy czoła. Chciałabym, żeby Lynn i Verisan byli bezpieczni, ale nie będą, dopóki kroczmy tą ścieżką.

Wróciłam na Amarant, żeby szukać odpowiedzi, ale nie mam pojęcia, od czego zacząć. Chciałabym, żeby Wulfrith znowu tu ze mną był, ale jednocześnie nie chcę go w to wszystko wciągać na nowo. W tą nieskończoną pętlę pytań i walki o kolejny dzień... On też dosyć się już wycierpiał. Kiedyś byliśmy we troje, wszyscy razem, a teraz każde z nas kroczy samotnie. Czy taka była wola Aglosa?

Kiedy sobie pomyślę, że zostały mi po Tobie tylko te wspomnienia, to boli tak bardzo, jakby moje serce zamarzało. Ale nie pozwolę im zniknąć. Dzięki nim czuję Cię obok - tak, jakbyś wciąż tu był. Nie mogę Cię dostrzec - może to i lepiej, bo chyba nie potrafiłabym Ci spojrzeń w oczy. Powinnam była Cię uratować. Wiem, że tak nie myślisz, ale ja zdania nie zmienię. Powinnam była. Być może kiedyś będę gotowa się z tym pogodzić. Może wtedy wrócisz do mnie niczym Leliana i będę mogła znowu Cię zobaczyć. Póki co jednak wystarczy mi to wspomnienie. Kocham Cię, Henry, i zawsze będę kochać.

Droga do Międzygórza, 8 Marzel 4:5 rok

Jeszcze dobrze się nie zadomowiliśmy na Amarancie, a już znowu jesteśmy w drodze. Alcred ma dla nas trop. Pamiętasz Alcreda, prawda? Myślę, że gdyby to wszystko potoczyło się inaczej, to przyjąłby Cię do Kapituły. Byłbyś teraz najlepszym magicznym kowalem, jaki chodzi po tym świecie. Zawsze byłeś bardzo utalentowany i przyjemnością było uczyć Cię magii. Cieszyłeś się każdym sukcesem - nieważne jak drobnym - wyciągałeś wnioski z każdej porażki, nieważne jak nieistotnej.

Wracając do tropu. Jedziemy do Międzygórza. To takie małe państwo, które powstało po wojnie. Znajduje się na północ od Silmaaroonu - w tej dolinie, którą niegdyś zalała wielka powódź królowej Nary Bogobojnej. Opowiadałam Ci kiedyś o tym. W Międzygórzu jest wiele kopalni i mnóstwo ludzi żyje tam z górnictwa, więc to w sumie nasze klimaty. Al twierdzi, że w jednej z tych kopalni właśnie znaleziono starożytny grobowiec, a w nim artefakt, który jego zdaniem może być Kamieniem.

Tak mu się wydaje, ale nie ma pewności. I to mnie właśnie martwi... To jedyny trop, jaki mamy, Henry. Jeśli okaże się fałszywy, to nie wiem, co mamy wtedy zrobić. Szukać po omacku? Zaszyć się w bibliotekach na kolejne cztery lata? Poddać się... Nie, wybacz, że w ogóle napisałam to ostatnie. Nie wolno mi się poddać, bo Ty oddałeś życie za to, żebym mogła teraz siedzieć na pokładzie tego statku i martwić się, czy na miejscu zastanę Kamień. Jeśli go tam nie będzie, to trudno - będziemy szukać dalej. Aczkolwiek bardzo bym chciała, żeby był. Może przekażesz Aglosowi ode mnie tę małą prośbę, co?

Droga do Whisperhout, 10 Marzel 4:5 rok

Udało się, Henry! To naprawdę jest Kamień! Co prawda jeszcze nie wiem jaki, ani jak wejść do tego cholernego grobowca, ale to wciąż więcej niż miałam przed przybyciem do Międzygórza. To w dziwny sposób ekscytujące. To, że ta podróż w końcu nas gdzieś prowadzi. To, że za czymś gonimy, zamiast uciekać. Do tej chwili nawet nie wiedziałam, że w taki sposób na to patrzę.

Jedziemy do Whisperhout, bo tam mamy nadzieję znaleźć trochę odpowiedzi - to miasto zawsze wydawało się bardzo interesujące w książkach. Nasza drużyna chwilowo trochę się rozrosła, wiesz? Do Whisperhout wyjechały z nami jeszcze dwie, dodatkowe osoby, które pomagają nam w szukaniu klucza do grobowca. Jest Nino - to lekarz, który prowadzi w Międzygórzu klinikę i pomaga potrzebującym. Ma ideały bardzo podobne do Hazorytów. Czasami jednak gada co mu ślina na język przyniesie - przypomina mi w tym Aryana. A sam wiesz jak Aryan wkurzał Lynn. Drugą osobą jest Reinar - z tego co wiem, to egzorcysta i łowca potworów, ale jeszcze nie zdążyłam go wypytać o szczegóły. Wydaje się wiedzieć, co robi. Z jakiegoś powodu Sidth zdaje się go obawiać. Nie wiem, czy pamiętasz Sidth - kiedy do nas przybyła, nie czułeś się już najlepiej. Na pewno za to pamiętasz Kulę Eteru - moja magiczna towarzyszka wyrosła teraz na magiczną istotę. W każdym razie aktualnie podróżujemy z Ninem, Reinarem i bardzo miłą kompanią Powierzchniowców, którzy użyczyli nam swoich wozów. Staram się za bardzo do nich nie przywiązywać - tak jest teraz łatwiej, bo nigdy nie wiadomo, kiedy odejdą. Miło się jednak nacieszyć ich towarzystwem, póki mogę.

Wiesz - po drodze będziemy w Forcie Azgan. Tam teraz mieszka Wulfrith. Nie uwierzysz, ale wrócił do swojego ojca. Z tego co wiem, dobrze mu się wiedzie - nauczył się w końcu magii, a co ważniejsze został arauleńskim rycerzem. Mały Wulfrith nam w końcu dorósł. Im bliżej jesteśmy, tym większe mam wątpliwości co do tego, czy powinnam w ogóle się z nim spotykać. Chcę wierzyć, że Wulfrith zasługuje na to, żeby dowiedzieć się, że żyjemy, ale jednocześnie czuję, że tylko pogmatwamy w ten sposób jego życie, które z takim. trudem sobie ułożył po tym wszystkim. Myślisz, że robię dobrze? A może po prostu jestem samolubna, bo za nim tęsknię...

W tym problem, braciszku. Kiedyś, gdy nachodziły mnie wątpliwości, mogłam przyjść z Tobą porozmawiać. Wiem, że Lynn też chętnie mnie wysłucha, ale ona ma mnóstwo własnych problemów - poza tym oboje wiemy, że w tej konkretnej sprawie nie będzie obiektywna. Pytań, które do Ciebie mam jest coraz więcej, a Ty nie możesz mi na nie odpowiedzieć. Czuję się zagubiona, Henry. I nie czuję już Aglosa, tak jak wcześniej - jakby na szczycie tego wulkanu zamilkł razem z Tobą. Potrzebuję Cię jak nigdy. Potrzebuję, żeby ktoś mi powiedział, że nie popełniam kolejnego błędu. Ktokolwiek, bylebym ta pustka nie była taka wyraźna...

Whisperhout, 21 Marzel 4:5 rok

Tyle się wydarzyło, Henry. Mogłam się już spodziewać, że nasze plany nigdy nie idą gładko. Pamiętasz Ostara? Poznaliśmy go na Wyspach Dwóch Braci. Udało mu się stanąć na nogi - pogodził się z rodziną, wrócił do Araulenu, odzyskał dziedzictwo i zamieszkał ze swoim kuzynem Haywoodem. A dzisiaj ktoś go próbował zabić.

Tym razem to na szczęście nie nasza wina - paradoksalnie Ostar miał szczęście, że pojawiliśmy się akurat dzisiaj. Verisan praktycznie wyciągnął go z tego całego chaosu za kudły. Teraz Ostar odpoczywa po wszystkim. Z tego co widzę, ma tu całkiem dobre życie - oczywiście pomijając wojnę. Wojny mają to do siebie, że wszystko psują. Wiesz, żałuję, że nie udało nam się wrócić do Amarantu w lepszych czasach, ale takich rzeczy niestety się nie wybiera. Nie wiem tylko, jak mam zjednoczyć kogokolwiek do walki z Opiekunami, jeśli wszyscy wokół rzucają się sobie do gardeł. Kiedyś bym powiedziała, że sprawa taka jak nasza na pewno okaże się ważniejsza od politycznych sporów, ale od tamtej pory zmądrzałam na tyle, żeby wiedzieć, że nie ma na to szans. Nie na to się pisaliśmy, nie? Za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że gorzej być już nie może, świat udowadnia mi, jak mało jeszcze wiem.

Dobrze, że mogę Ci o tym wszystkim opowiedzieć. Czasami, kiedy budzę się rano, i przychodzi do mnie jakieś rozwiązanie, czuję w głębi serca, że maczałeś w tym palce. I nie tylko w tym, prawda? Wiem, że to Ty postawiłeś na mojej drodze ojca Kyle'a. Zawsze się o mnie troszczyłeś Henry, i robisz to dalej, nawet kiedy nie ma Cię obok. Być może Kyle będzie umiał pokazać mi, jak pogodzić się ze wszystkim, co się stało - on nie jest zwykłym kapłanem, jest inny. Być może pomoże mi się pogodzić z naszym Panem. Być może pokaże mi, jak Mu wybaczyć...

Jutro opowiem Ci, jak radzą sobie pozostali - dziś jestem już chyba zbyt zmęczona. Słodkich snów, Henry.