Światło i Mrok - Księga 5
Biblioteka Świata Angvalion
strona jest częścią bibliotekeki angvalion

Światło i Mrok - Księga 5

Święta Trójca
Otwórz obrazek

Święta Trójca

Otwórz obrazek

Dzikie krainy przez wieki pogrążone były w mroku, nieznającym ani początku, ani końca. Żadne światło nie mogło przeniknąć tej ciemności, a Elfrit chełpiła się swoim zwycięstwem, gdyż nic nie stało już na drodze jej potęgi. Sprawowała władzę nad królestwami ludzi, a jej słudzy trzymali je w żelaznym uścisku strachu. Bez światła Aglosa cały świat zaczął marnieć - drzewa uschły i utraciły liście, które zastąpiły powykręcane, kolczaste, konary. Ziemia stała się jałowa, a zwierzęta zaczęły umierać. Ze świata zaczęły uchodzić kolory, a wszystko spowiła wszechogarniająca szarość, rozjaśniana jedynie chorym i bladym blaskiem księżyców.

Wśród ludzi, którzy niegdyś wielbili Aglosa, pozostała już tylko garstka. Byli to paladyni, wierni jego ideałom, ostatni, którzy nie zapomnieli o dawnym świetle. Zebrali się w ruinach zamku, gdzie przed laty władał Król, i uczynili z tych zgliszczy swój przyczółek. Nazwali się Ostatnim Bastionem, ostatnim promieniem słońca w bezkresnej nocy. Choć ich sprawa wydawała się przegrana, postanowili stawić czoła ciemności, wyruszając na świętą wojnę, którą nazwali Drogą Słońca. Pragnęli, swym potem i krwią, utworzyć ścieżkę usłaną trupami sług ciemności, która rozwieje mrok i pozwoli słońcu znów zaświecić nad światem.

Paladyni walczyli z niespotykaną determinacją, wyrzynając zło ze świata i dając nadzieję tym, którzy o nią walczyli. Elfrit pałała do nich głęboką nienawiścią, lecz nie mogła odszukać ich kryjówki, którą ich niezachwiana wiara ukryła przed okiem ciemności. Walka trwała przez lata; część paladynów poległa, lecz reszta nie ustawała w boju, stając się żywym symbolem oporu.

Nadszedł jednak dzień, gdy jeden z nich, przepełniony zwątpieniem i smutkiem, zdradził swoich braci. Patrząc na świat pogrążony w mroku, przestał widzieć w swojej walce sprawiedliwość i sens. Wyjawił Elfrit tajemnicę kryjówki Ostatniego Bastionu. Elfrit zstąpiła ze swymi zastępami na ruiny zamku. Paladyni stanęli do walki, lecz przeważająca siła wroga przytłoczyła ich. Paladyn, który zdradził Ostatni Bastion, został wyklęty przez swoich braci. Kiedy poczuł, jak opuszcza go światło Aglosa, zrozumiał głębie swoich błędów. Elfrit roześmiała się nad jego losem, porzucając go na pastwę rozpaczy. Odebrała mu łaskę śmierci, a jego duch nigdy nie zaznał spokoju, targany wizjami okrutnej przyszłości, które Elfrit, w swym wyrafinowaniu mu zesłała.

„Podwaliny ziemi się zatrzęsą. Ziemia rozpadnie się w drobne kawałki, ziemia pękając, wybuchnie. Ziemia zadrgawszy, zakołysze się. Księżyc się zarumieni, słońce się zawstydzi. Gwiazdy zejdą z nieboskłonu, synowie cienia wejdą na światło i je pochłoną. Wielka woda nigdy nie zmyje królestwa cienia, ni słońce mu nie zagrozi, pożarte przez księżyc.”

Po upadku Ostatniego Bastionu zwycięstwo Elfrit było całkowite. Wszelkie ślady istnienia Aglosa zaginęły, a jego imię nie było już wymawiane. Elfrit miała wszystko, lecz jej dusza nadal była nienasycona, a chaos, który stworzyła, zaczął pożerać samego siebie. Zarazy zaczęły zabijać sługi ciemności, bestie pożerały Bractwo Cienia, a synowie Naihild zwrócili się przeciwko Córom Nocy, zalewając niebo krwią. Księżyce zgasły, nie mając już po co świecić, a świat spowił się w prawdziwie nieprzeniknionym mroku.

Elfrit, rozumiejąc, że nad takim chaosem może zapanować jedynie moc Barahira, boga, który z chaosu wyprowadził ład, skierowała swoje pragnienie w jego stronę. Pragnęła władzy absolutnej, pragnęła uformować nowy świat mroku na własnych zasadach, który nasyci jej nieskończone pragnienie. W swej pysze rzuciła wyzwanie Barahirowi, wierząc, że posiądzie jego moc, jak niegdyś uczyniła z Aglosem.

Barahir spojrzał na świat i poczuł smutek z powodu wszystkiego, co zginęło. Zasmucił się nad śmiercią brata, wraz z którym odeszła równowaga. Spojrzał na swoją siostrę i zobaczył, jak szaleństwo pożera jej serce. Elfrit, nie zważając na nic, zgromadziła swe ostatnie zastępy i uderzyła na Barahira. Lecz On, Pan Równowagi, ponad czasem i przestrzenią, znał każdą jej myśl, zanim ta jeszcze zrodziła się w jej umyśle. Hordy Elfrit nie mogły dosięgnąć Barahira, a ona sama widziała, jak chaos pochłania jej dzieło. Bestie pożerały bestie, ciemność pożerała ciemność, aż w końcu Elfrit została sama, oszalała od zła, które w końcu pochłonęło i ją.

W krainie mroku i cienia nie było już życia. Został jedynie smutek i żal. Barahir patrzył w ciszy na ciemność zalewającą nieskończoną pustkę. Sięgnął w jej stronę, a kiedy dotknął pustki, pustka zawołała do niego - pełna smutku i żalu. Barahir, znając losy wszystkiego, postanowił raz jeszcze zbudować świat od nowa. Tworzył go powoli, z trudem, jakby każda cząstka dzieła ciążyła mu niczym kamień.

Barahir uformował nowe niebo i ziemię, nowe morza i lądy, nowe słońce i księżyce. Ze światła słońca ukształtował Aglosa, a z blasku księżyca na nowo stworzył Elfrit, przywracając równowagę między światłem i mrokiem. Tym razem jednak Barahir zadbał, aby żaden z nich nie mógł posiąść wystarczającej władzy, by historia mogła się powtórzyć. Barahir spojrzał na świat i nadał mu imię Angvalion - potem zastygł, wpatrzony w swoje dzieło. Tak oto nastała równowaga.